Zamiłowanie do motoryzacji i pisania reportaży to bardzo dobra kombinacja. Dzięki niej znalazłem się na Gran Turismo Polonia 2015
Gdy 10 lat temu zorganizowana została pierwsza edycja Gran Turismo Polonia, zgłosiło się około 30 uczestników, którzy w swoich sportowych samochodach postanowili spróbować sił na poznańskim torze wyścigowym. Impreza nie cieszyła się wielką popularnością, a o jej istnieniu wiedziała tylko garstka fanatyków. Z roku na rok liczba uczestników systematycznie się zwiększała, a informacja o kolejnych edycjach trafiała do coraz szerszego grona osób. Ostatnie lata minęły pod znakiem pokazów na ulicach Poznania, które gromadziły wielotysięczną widownię. Te zakończyły się po kraksie, jaką 2 lata temu zaliczył właściciel żółtego Koenigsegga. Od tego czasu, podczas ostatnich dwóch edycji, wprowadzono dzień otwarty dla publiczności podczas zajęć na torze wyścigowym.
Pamiętam dobrze jak kilka lat temu ze świecącymi się oczami podziwiałem sportowe maszyny zaparkowane pod jednym z hoteli w centrum miasta. Nie przypuszczałem wtedy, że pewnego dnia moje dziennikarskie zamiłowania sprawią, że imprezie Gran Turismo będę mógł przyglądać się na torze nie podczas dnia otwartego, ale w czasie, gdy wejście dla publiczności było zamknięte. Taka okazja pojawiła się przy okazji tegorocznej edycji gdy, jako reporterowi Strefy Testów, udało mi się zdobyć dziennikarską akredytację upoważniającą mnie, by bezpośrednio obserwować zmagania uczestników.
Na miejsce postanowiłem wybrać się już pierwszego dnia. Po niezbyt długiej podróży samochodem znalazłem się w dzielnicy znajdującej się na obrzeżach miasta. To właśnie tam znajduje się Tor Poznań, ponad czterokilometrowa pętla, która potrafi zmęczyć niejednego zawodnika doprowadzającego do granic możliwości swoje auto. Niestety w gąszczu podmiejskich ulic, z których każda wydawała mi się niemal identyczna jak pozostałe, nieco się pogubiłem. Prędko jednak powróciłem na właściwy szlak i już po chwili, po weryfikacji mojej tożsamości, przekraczałem bramy za którymi znajdował się teren należący do Automobilklubu Wielkopolskiego. Minąwszy się z białym Ferrari 458 ruszyłem w kierunku parkingu.
Wysiadłem z samochodu, uważnie rozejrzałem się po okolicy i już po kilku chwilach zauważyłem przejeżdżające nieopodal Bugatti Veyron. Niestety nie zdążyłem wyciągnąć aparatu, aby zrobić zdjęcie tego jednego z najszybszych samochodów świata, które sunąc pomału boczną aleją wydawało z siebie dudniący pomruk. Nie czekając zbyt długo i nie zważając na solidnie grzejące tego dnia słońce, udałem się na niewielkie trybuny, aby podziwiać wspaniałe samochody mknące z zawrotną prędkością na naszej rodzimej motoarenie. Zrobienie ciekawego zdjęcia było niełatwym zadaniem ze względu na szybko mijające mnie auta. Był to piękny widok więc spędziłem tam dłuższą chwilę, myśląc o tym, że chciałoby się samemu zasiąść w którymś ze sportowych samochodów, a potem przygotować dla Was relację opisującą wrażenia z jazdy najnowszym modelem Porsche lub Ferrari. Musiało mi jednak wystarczyć podziwianie zmagań innych.
Następnie ruszyłem w kierunku części parkingu przeznaczonej dla kierowców uczestniczących w Gran Turismo. Na jego obejście także należało poświęcić znaczną część czasu, gdyż każde ze stojących tam aut było warte chwili uwagi. Pięknie prezentowało się wyścigowe Audi R8 z karbonowymi dodatkami i wielkim niemal jak deska do prasowania, tylnym spoilerem. Wokół niego kręciło się kilku mechaników, którzy przygotowywali maszynę przed kolejną serią okrążeń. Kilkanaście metrów dalej stała zaparkowana najnowsza wersja Ferrari 458 o nazwie Speciale. Przez środek ociekającej czerwienią karoserii namalowany został biało czarny pas, który podkreślał dynamizm tej wyostrzonej wersji standardowego 458. Z kabiny usunięto wiele zbędnych zdaniem producenta elementów, a wszystko to aby uczynić auto jeszcze lżejszym i szybszym. Skutkuje to tym, że w środku jest znacznie głośniej niż w zwykłym 458.
Moją uwagę zwróciła też przypominająca UFO Praga R1R. To nie jest auto dla przypakowanych atletów. We wnętrzu było tak mało miejsca, że nawet komuś o posturze Adama Małysza byłoby trudno zająć miejsce w środku. Ten niedostatek nadrabia jednak wspaniałymi osiągami, którymi może konkurować ze światową klasą sportowych wozów. Choć oficjalne nie są jeszcze znane, to biorąc pod uwagę masę własną 592 kilometrów możemy spodziewać się prawdziwej torowej rakiety. Cieszącym oko widokiem było również srebrzyste, hybrydowe Porsche 918, wyposażone zarówno w silnik spalinowy jak i elektryczny, oraz ekstremalny, pomarańczowy i oszałamiająco szybki Gumpert Apollo, dostarczony tutaj przez niemiecką ekipę.
Wokół niego kręcił się wykonujący jakieś prace mechaniczne małomówny starszy pan, oraz ubrany w wyścigowy kombinezon gość o szerokiej klacie, kwadratowej szczęce i z aroganckim spojrzeniem. Moją uwagę przyciągnęło także atramentowo czarne Lambo Aventador. Samochód wyglądał tak, że mimowolnie zacząłem rozglądać się, czy na Tor Poznań przypadkiem nie przybył sam Batman.
Nieco śmiesznym wydało mi się wystawienie na pokaz jachtów. Niezbyt komponowały się z otoczeniem. Rozumiem, gdyby w pobliżu znajdowało się morze lub jezioro, ale w tej sytuacji wyglądały trochę jak hydraulik na spotkaniu biznesowym w Nowym Jorku. Przynajmniej owe jachty dawały trochę cienia stojącym obok samochodom. A ten w tak upalną pogodę był na wagę złota. Maszyny mocno się nagrzewały, tak, że niektórzy kierowcy zdecydowali się na otwarcie masek aut podczas przerw w jazdach w celu szybszego schłodzenia ciężko pracujących silników.
Równie swobodnie mogłem przemieszczać się w strefie boksów. To tam mechanicy, mimo wysokiej temperatury, pomagali kierowcom w razie usterek, dbali o odpowiednie ciśnienie w oponach, czy pomagali w ich wymianie gdy te były już całkiem zużyte. Maszyny znajdowały się pod odpowiednią opieką. Mogłem także obserwować, jak auta, jedno po drugim, ustawiają się w szeregu, by po chwili wyruszyć na tor. Oczekiwanie to trwało jednak dość długo, czego przyczyną był incydent w jednej z części trasy, po którym po jedną z maszyn musiała wyruszyć laweta. Niejeden z kierowców okazywał zdenerwowanie czemu wcale się nie dziwię. Też byłbym zirytowany, gdybym wydał sporą gotówkę (wpisowe to niecałe 10 000 złotych) na to, by przez parę dni poszaleć na profesjonalnym torze i okazało się, ze połowę jednego dnia muszę spędzić oczekując na otwarcie trasy.
Czy o Gran Turismo 2015 można wypowiedzieć się w samych superlatywach? Niestety jest kilka spraw, które muszę skrytykować. W pierwszej kolejności jest to postawa i sposób bycia pewnej części uczestników, które można określić jako pyszałkowate i aroganckie. Myślę, że jak najbardziej pasuje tu określenie „zblazowany bogacz”. Ludzie zapatrzeni w siebie i w swoje pieniążki. Gdy przykładowo szli przez parking, to szli nie zważając na inne przechodzące osoby, a ja odniosłem wrażenie, że w ich głowach nie istnieje takie pojęcie jak umożliwienie komuś przejścia bądź puszczenie kogoś przodem. Szukałem też możliwości zrobienia chociaż jednego kółka jako pasażer. Problem w tym, ze nie miałem własnego kasku, dlatego zapytałem pewną ekipę, czy nie mogli by mi go pożyczyć na ten moment, wiedząc, że posiadają oni wystarczający zapas. Niestety pożyczenie na chwilę kasku okazało się dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Gdybym był jedną z dziewczyn o blond włosach przechadzających się po padoku w białych przykrótkich koszulkach, krótkich spódniczkach i z wymalowanymi ustami, to nie byłoby z tym kłopotu. Tak się jednak złożyło, że jestem chłopakiem o ściętych na bardzo krótko włosach, w luźnej koszulce firmy The North Face i krótkich, dżinsowych spodniach. Mogłem więc pomarzyć.
Nie uległem jednak zniechęceniu i wybrałem się do biura prasowego z zapytaniem czy gdzieś tu można wypożyczyć kask. Brodaty gość w czapce z daszkiem i z ciemnymi okularami spojrzał się na mnie tak, jakbym właśnie wypowiedział jakąś wielka obrazę pod adresem jego rodziny, po czym z groźną miną zabronił mi kogokolwiek prosić o pożyczenie kasku. Gość był zabawny, więc na mojej twarzy pojawił się uśmieszek, który mógł go jeszcze bardziej rozzłościć. W każdym razie niezbyt przejąłem się jego „radą”. Niestety kasku i tak nie znalazłem. Organizatorzy w przyszłym roku muszą na nowo przemyśleć kwestię traktowania reporterów przez ekipę biura prasowego.
W ramach GT Polonia zorganizowano również targi Gran Turismo Expo – pierwsze w Polsce targi dedykowane sportowym i luksusowym automobilom. Cena była jednak, jak na polskie warunki, zaporowa. Najtańszy bilet kosztował 100 złotych, a ich liczba była mocno ograniczona. Nie spodobało mi się to. Takie targi to świetna inicjatywa, ale wysoka cena sprawiła, ze okazały się czymś otwartym dla wąskiego, bogatego grona ludzi. Jeśli cię nie stać, to po prostu nie jesteś tam mile widziany.
Jako motoryzacyjnego fanatyka bardzo mnie cieszy, że w Polsce mamy coraz więcej samochodowych imprez na naprawdę wysokim poziomie. Kilkudniowe spotkanie właścicieli sportowych aut na torze wyścigowym to ciekawa inicjatywa, która wpisuje się w ten trend. Dobrze, że Gran Turismo staje się coraz bardziej otwarte dla lokalnej społeczności, choć są pewne kwestie, które organizator musi jeszcze przemyśleć.
Podsumowując, Gran Turismo to wydarzenie, które może być znakomitym środkiem służącym do promocji regionu poznańskiego, sportu samochodowego i Toru Poznań. To chyba jedna z najważniejszych korzyści. Dobrze, ze coraz więcej ludzi to dostrzega.
Tekst i zdjęcia: Mateusz Fabiszak
Moim marzeniem jest pojechać kiedyś na Gran Turismo, więc cieszę się że o nim piszesz 🙂
Dzięki wielkie za relację! Długa, wartościowa i przyjemnie się ją czyta. Szkoda tylko, że na Gran Turismo zjeżdża się taka bufonada. Taka impreza powinna być bardziej otwarta na samochodowych maniaków, a nie tylko na zadufanych w sobie bogaczy 😉 Może kiedyś to się jeszcze zmieni..
Nie powiem bo zazdroszczę obecności na takiej imprezie jednak chyba bym tam nie pasował 🙂
Zazdroszczę, byłem na Gumballu, aczkolwiek nie umywa się do tego typu imprezy! Świetne samochody.