Nowa, włoska piękność - Maserati Alfieri
Motopodróżnicy – historia Haliny i Stanisława Bujakiewiczów
Kolizja z rowerzystą bez OC

Motopodróżnicy – historia Haliny i Stanisława Bujakiewiczów

W latach 30-tych XX wieku z Druskiennik do Szanghaju wyruszyła para motocyklistów. Ich wyczyn stał się pionierskim w świecie motoryzacji.

Przyznam szczerze, że nie jestem wielkim fanem motocykli. Nie znam się na nich, nie jestem na bieżąco z tym co dzieje się na rynku jednośladów, a gdyby nie logo marki, to nie potrafiłbym odróżnić choćby Ducati od Hondy. Owszem, kilka z nich potrafię rozpoznać, jak choćby Suzuki GSX-R czy Yamachę R1. Wiem też kim jest Valentino Rossi. Mimo wszystko moje zorientowanie w temacie sięga niewiele dalej. Widząc na ulicy ciekawy motocykl, patrzę na niego, myślę sobie „o, fajny motocykl” i kontynuuję marsz. Mimo mojego braku zaangażowania w przyswajanie wiedzy w dziedzinie dwukołowych maszyn, niedawno z zainteresowaniem sięgnąłem po książkę „Mój chłopiec, motor i ja”. To właśnie z niej dowiedziałem się o niezwykłym wyczynie do jakiego doszło w latach 1934 – 1936.

Halina Korolec-Bujakiewicz i Stanisław Bujakiewicz to młode małżeństwo, które w latach 30 – tych postanowiło przeprowadzić pionierską wyprawę, łącząc swoją podróżniczą i motoryzacyjną pasję. Jej założeniem było dotarcie motocyklem brytyjskiej marki BSA, z doczepionym bocznym wózkiem, z Polski do odległego Szanghaju. Trasa wiodła przez m.in. takie kraje jak Niemcy, Czechy, Turcję, Irak, Indie, by po wielu miesiącach niełatwej przeprawy dotrzeć do mety w Chinach. Nie mogli liczyć na wsparcie bogatych sponsorów, ani na eskortę wykwalifikowanych mechaników, którzy byliby w stanie niemal od razu uporać się z usterkami. Nie mogli też liczyć na wsparcie GPS-u. W kwestii nawigacji zdani byli jedynie na papierowe mapy i własną intuicję.

moto2

Swoją podróż rozpoczęli 19 sierpnia 1934 roku w Druskiennikach. Dziś miejscowość ta znajduje się na Litwie, w tamtych czasach leżała na terytorium naszego kraju. Po paru dniach znaleźli się w Niemczech, które już wtedy słynęły ze znakomitej organizacji ruchu ulicznego. Przejazd przez ten kraj był szybki i sprawny, ale nasi moto-podróżnicy z niepokojem obserwowali nabierającą coraz większego znaczenia faszystowską ideologię. W Czechach z kolei spotkali się ze spokojnymi, sympatycznymi i przyjaznymi ludźmi, którzy z zainteresowaniem przysłuchiwali się planom tej ambitnej dwójki młodych ludzi. Podczas przejazdu przez Bałkany, przestrzegano ich przed nieprzyjaznymi mieszkańcami i bandytami. Rzeczywistość okazała się jednak inna, gdyż spotkali się tam z niezwykłą otwartością i chęcią pomocy.

Po jakimś czasie stwierdzili, że trzeba odesłać do domu zupełnie nieprzydatne na trasie części garderoby. W ten sposób Halina pozbyła się swoich sukienek, a Stanisław fraku. Nawet dzisiaj taki strój nie na wiele by się zdał podczas dalekiej ekspedycji. Gdy w czasie przeprawy przez południowo-zachodnią Azję zaatakowała zima, cierpieli przenikliwy chłód, żałując, że nie zabrali ze sobą ciepłych kożuchów. Czasem kilometry mijały prędko, a los szczęśliwie oszczędzał im większych kłopotów. Chyba każdy wielki podróżnik musiał jednak, prędzej czy później, zmierzyć się z większymi kłopotami i nie inaczej było w przypadku naszych bohaterów. Być może tych cięższych dni było nawet więcej niż tych, podczas których motocykl mknął w słońcu po równej i szerokiej drodze. Gdy dotarli do biedniejszych krajów i bardziej wymagających, zarówno dla ludzi jak i dla maszyn, stref klimatycznych, zdarzały się drogi tak fatalne, że zmuszeni byli swój środek lokomocji pchać w kurzu i sięgającym kolan błocie, lub przenosić go przez rozmaite przeszkody. Bywało i tak, że nie było żadnych dróg. Ekwipunek stawał się coraz bardziej zniszczony, a w jednośladzie częściej zaczęły pojawiać się niespodziewane awarie. Gdy dotarli do strefy podrównikowej, zaczęły ich także męczyć choroby tropikalne. Trudne warunki i problemy z zapasami żywności nie pomagały. Na szczęście zawsze znajdowały się osoby gotowe służyć pomocą.

moto3

Największy problem z motocyklem przydarzył się w Birmie. Uszkodzona została taka część maszyny, którą trzeba było sprowadzić z Europy. Czekali na nią sześć miesięcy. Na pół roku domem Bujakiewiczów stała się dżungla. W tym czasie oswoili małego niedźwiadka, którego wykupili wcześniej z niewoli. Po długim oczekiwaniu i dokonaniu naprawy, dwójka dzielnych podróżników mogła ruszać dalej. Mały niedźwiedź, który towarzyszył im przez ten czas, pewnego dnia postanowił ruszyć samotnie do dżungli, wywołując tym samym smutek Haliny, która bardzo się do niego przywiązała.

15 marca roku 1936 Halina i Stach dotarli do mety w Szanghaju. Po trudnej, ale pełnej przygód i emocji podróży, osiągnęli swój cel, dokonując, myślę że jednego z największych motoryzacyjnych wyczynów w historii. Halina rozpoczęła porządkowanie notatek z zamiarem wydania książki po powrocie do Polski. Nie wiedziała wtedy, że kronika opisująca ich podróż ujrzy światło dzienne dopiero w XXI wieku, za sprawą Łukasza Wierzbickiego, który zebrał i zredagował notatki napisane kilkadziesiąt lat wcześniej. W roku 1938 urodził się syn Bujakiewiczów, jednak rodzinny spokój wkrótce został przerwany przez wybuch II Wojny Światowej. W czasie wojny Stanisław zaciągnął się do RAF-u, gdzie był pilotem samolotów transportowych. Halina została wraz z  synem w Druskiennikach. Krótko po wojnie cała trójka znów była razem. Ponieważ Stanisław dostał ofertę pracy w Indiach, wkrótce cała rodzina przeniosła się do tego egzotycznego kraju. Co stało się z motocyklem, który był nieodłącznym towarzyszem ich młodzieńczej podróży? Informacji o tym niestety nie udało mi się znaleźć.

moto1

Co roku w styczniu miłośnicy rajdów terenowych kierują swoją uwagę na Rajd Dakar. Niczego nie ujmuję sportowcom biorącym udział w tych zawodach, ale ich zmagania nieco bledną przy tym, czego dokonali Halina i Stanisław. Dakarowcy mają swoje zespoły, zaplecze techniczne i finansowe, sponsorów, nowoczesną nawigacje, a ich zmagania trwają dwa tygodnie. Tymczasem ta dwójka młodych ludzi zdana była tylko na siebie i pomoc spotykanych po drodze ludzi, a ich wyprawa trwała około półtora roku. Ich osiągnięcie to przepełniona emocjami przygoda, która nawet w dzisiejszych czasach nowoczesnej techniki, byłaby pewnie niełatwym zadaniem. Była to ekspedycja, która mimo upływu osiemdziesięciu lat, zachwyca i inspiruje pasjonatów motoryzacji i podróży.

Zobacz komentarze (1) Zobacz komentarze (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni

Nowa, włoska piękność - Maserati Alfieri

Następny

Kolizja z rowerzystą bez OC

Zainteresowany współpracą?

Chcesz sprawdzić się jako dziennikarz motoryzacyjny lub po prostu opublikować swój artykuł? Skontaktuj się z nami. biuro@strefatestow.pl

©Copyright 2013 - 2024 by Strefatestow.pl All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Partner instalacji gazowych: