Wiele jest aforyzmów poświęconych motywowi czasu – zwłaszcza tego upływającego. Jean-Paul Sartre nazywał go „larwą wieczności”, zaś Paulo Coelho w jednej ze swych powieści stwierdził, że ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka. Polski satyryk, publicysta i dramaturg, Adolf Nowaczyński, nazwał go „wielkim sędzią”. Najtrafniej, i chyba najzabawniej, jego kwestię ujął Stanisław Mrożek, pisząc, że jest zawsze aktualny.
W porządku, czas nie zmienia człowieka, jest wielkim sędzią i nie ulega przedawnieniu, bo przecież nieustannie pozostaje aktualny – ale czy te same reguły tyczą się świata motoryzacji? Może się wydawać, że tak.
Nietrudno odnieść wrażenie, że mijający rok bogato zapisze się na kartach historii. Dlaczego? Czy naprawdę stanowił kamień milowy? Wprowadził coś nowego, świeżego, jak dotąd niepoznanego? Raczej nie – hybrydy powstawały już wcześniej, napęd elektryczny stosowano nawet w zabawnym seicento, a auta o wspaniałej przeszłości profanuje się co najmniej od dwóch dekad. Więc w czym rzecz?…
Myślę, że w tym przypadku najważniejszym zagadnieniem nie jest to, co dopiero zagościło w motoryzacji, lecz to, czym wzmocniono jej pozycję. Najlepszym przykładem są pojazdy o alternatywnym napędzie. Przecież wszyscy zdawali sobie sprawę z ich istnienia, lecz dotychczas pozostawały w sferze niespełnionych marzeń lub nadchodzącego koszmaru. Elektryczne jednostki napędowe montowano z reguły w niewielkich samochodach, a najpopularniejszym był chyba Nissan Leaf. Tymczasem, Ferrari udowodniło, że nawet supersamochód może mieć w sobie cząstkę ekologicznej manii; na tegorocznym salonie w Genewie zaprezentowało model LaFerrari – 950-konną, uroczą bestię o dwóch silnikach, elektrycznym i spalinowym (generującymi kolejno 163 i 789 KM). Gigantyczna moc 950 koni mechanicznych jest przenoszona na wszystkie cztery koła za pośrednictwem siedmiobiogowej, półautomatycznej przekładni. Rozkosz z jazdy wyjątkowym pojazdem potęguje świadomość, że takich samochodów wyprodukowano niewiele (to limitowana edycja). Ekscentryczny, kochający życie i pieniądze biznesmen na fotel pasażera będzie mógł zaprosić piękną towarzyszkę – bowiem to samochód dwumiejscowy.
Anglicy także mieli swoje pięć minut. Zaprezentowali ponad 700-konnego McLarena P1 z 3,8-litrowym, ośmiocylindrowym i podwójnie doładowanym silnikiem o podwójnym wałku rozrządu. P1 przyspiesza do „setki” w ciągu około trzech sekund, a to za sprawą nie tylko ogromnej mocy, lecz również dzięki wysokiemu najwyższemu momentowi obrotowemu, wynoszącemu 719 Nm i dostępnemu od 4000 obr./min. Jednak benzynowy motor to nie wszystko – P1, podobnie jak LaFerrari, jest hybrydą. Drugą jednostką napędową jest silnik elektryczny, generujący 176 KM, o maksymalnym zasięgu wynoszącym 20 kilometrów. Efektem takiego mariażu są 903 konie mechaniczne i 979 Nm.
Interesującą, i wzbudzającą sporo kontrowersji, była propozycja BMW – 170-konne, elektryczne i3, z mocą przenoszoną – zgodnie z tradycjami koncernu – na tylną oś. Samochód jest pięciodrzwiowym hatchbackiem, który w droższej specyfikacji daje swojemu użytkownikowi do dyspozycji 204 KM (występuje wówczas jako hybryda, silnik elektryczny jest łączony ze spalinowym o mocy 34 koni mechanicznych i objętości skokowej 650 ccm). BMW nie bez powodu wzbudzało emocje – podobnie jak ponad trzydzieści lat temu, gdy producent zaoferował w swojej limuzynie silnik wysokoprężny o mocy nieco powyżej 80 KM.
Ładowanie i3 trwa około ośmiu godzin i zapewnia od 130 do 160 kilometrów zasięgu – zależnie od stylu jazdy. Przystańmy na 130.
Na chwilę zapomnijmy o „gniazdkowozach” i samochodach hybrydowych. O ile w przypadku i3 mówiliśmy o emocjach, o tyle nowy Ford Mustang (to już jego szósta generacja) wzbudzał po prostu kontrowersje – takie w najczystszej postaci. W przeciwieństwie do poprzedników, jego sylwetkę poprowadzono dużo łagodniej; podobnie, jak to zrobiono z SRT Viperem. Aczkolwiek wymagania odbiorców się zmieniają, dlatego koncerny stopniowo odchodzą od obrazu muscle carów jako samochodów, które potrafią piekielnie szybko jeździć, ale mają problemy ze skręcaniem. Dziś muscle car musi być… wychuchanym muscle carem. To przykre, lecz jakże prawdziwe.
Oczywiście, nie skończyło się na uwagach dotyczących nowej sylwetki. Najgorętszym doniesieniem odnośnie nowego Mustanga była informacja o przygotowanym specjalnie dla Europy, zaledwie czterocylindrowym silniku spalinowym o pojemności – uwaga – 2,3 l. Miarka się przebrała. Szala goryczy przelała się… Odtąd krążą żarty, że wkrótce pod maską mustanga zagości diesel. Czy jest to niemożliwe? Kto wie, skoro jego najnowsze wcielenie będzie napędzała jednostka typu EcoBoost.
W tym roku kolejnej generacji doczekał się również Chevrolet Corvette. Powrócono w niej do oznaczenia „stingray”. Widlasta „ósemka” daje niesamowitą frajdę z jazdy – 461 koni mechanicznych robi wrażenie, tym bardziej, że Corvette jest samochodem tylnonapędowym. Do wyboru pozostawiono ośmiobiegowy „automat” i siedmiobiegową przekładnię manualną. Możemy cieszyć się osiągami i oszczędzać paliwo. Przy czym „oszczędzać” nabiera nowego znaczenia.
Powróćmy do BMW, które w październiku zaprezentowało swoje najnowsze „dziecko” – serię 4. Autem pokazano na North American International Auto Show. To dwudrzwiowe coupe, albo zapowiadające nowę, stylistyczną ścieżkę koncernu, albo… przeznaczone do natychmiastowego upodobnienia do pozostałych samochodów marki.
W tym roku BMW dzieliło się planami dotyczącymi M3 i M4. Jednak nikt nie przypuszczał, że najmocniejsza z „trójek” tak szybko ujrzy światło dzienne. Jest wyposażana w 3-litrowy silnik spalinowy o mocy 431 KM, odpowiadający za 550 Nm. Już na początku przyszłego roku zostanie zastąpione przez M4.
M4? Co to oznacza? Jeszcze więcej mechanicznych kucyków, bo aż 450, identyczny jak w poprzedniku najwyższy moment obrotowy, oraz moc przenoszoną na tylną oś za pomocą ośmiobiegowej, dwusprzęgłowej przekładni pół- lub automatycznej.
No dobrze, czas przewidziany dla BMW właśnie dobiegł końca. Z Niemiec przenieśmy się do słonecznych Włoch. Przed paroma miesiącami Alfa Romeo rozpoczęła sprzedaż modelu 4C. To leciutki, ważący niespełna 900 kilogramów sportowy samochód, nawiązujący do sportowych tradycji producenta. AR od początku podąża własną drogą – jest szczególnym indywidualistą. W przeciwieństwie do producentów zza oceanu, decyduje się na pozornie nieduże jednostki napędowe – tak, jak w 4C, w którym pracuje motor o pojemności 1,75 l, generujący 240 KM, co skutkuje przyspieszeniem od 0 do 100 km/h w 4,5 sekundy. Nieimponujące? Przeciwnie – brzmi przyzwoicie. Co jest więc przepisem na sukces, jeśli nie olbrzymia moc? Oczywiście, znakomite przekładnie i niska masa własna (w tym przypadku to 895 kilogramów). I pomyśleć, że silnik tak szybkiego samochodu może mieć jedynie cztery cylindry. Alfa Romeo już od dawna przełamuje konwenanse. Najwyraźniej włoski producent nie cierpi na kompleks wielkości.
Ten rok był ważny także dla Lamborghini, które stworzyło 750-konne Veneno. Samochód pod względem konstrukcji bazuje na modelu Aventador i w przeciwieństwie do swego włoskiego brata, 4C, nie jest aż tak skromny: okazała, widlasta „dwunastka” współpracuje z siedmiobiegową przekładnią typu ISR; jej zasługą jest 50 proc. oszczędność czasu poświęcanego zmianie przełożenia w stosunku do tradycyjnej, dwusprzęgłowej skrzyni biegów.
Samochody, którym poświęciłem artykuł powstają z myślą o najbogatszych odbiorcach – to przykre i zarazem motywujące. Nam, w większości średniozamożnym, pozostaje dążyć do tego, by wkrótce zmienić swój status materialny i stać się posiadaczem jednego z takich aut. Tego z całego serca Państwu życzę! Oby nadchodzący rok obfitował w ciekawe premiery, a pieniędzy przybywało. Z jednym małym zastrzeżeniem: nie dajmy się zwariować. „Pieniądze jednak to nie wszystko, choć na nich twardo stoi świat!”
flickr.com
moibibiki.com
caranddriver.com
raceismcentral.com
wikipedia.org
bmw.pl / bmwblog.com
moto.onet.pl
netcarshow.com
Bardzo fajne podsumowanie, mam nadzieje ze za rok bedzie podobne! Wszystkiego dobrego w nowym roku!
M4 jest rewalacyjne!!!
A ja nie mogę napatrzeć się na Panią stojącą przy alfie… Macie Panowie do niej jakiś kontakt? 😉 😉
@Babski Swiat – jak namówicie moich przełożonych, to udam się na najbliższą Genewę i specjalnie dla Pana zdobędę jej namiary! :DDD