Odświeżanie motoryzacyjnych ikon to okazja dla rodzimego rynku.
Już od wielu lat staram się na bieżąco obserwować to co dzieje się na motoryzacyjnym rynku. Przyglądam się jakiego typu design cieszy się największym zainteresowaniem, jakie elementy wyposażenia stają się coraz popularniejsze wśród nabywców nowych aut, szczególnie zaś śledzę ewolucję jaka ma miejsce wśród aut z najwyższej półki. Mimo tego, że zależy mi na byciu na bieżąco, przed moimi oczyma ma miejsce wieloletni już proces, który dopiero ostatnio mocniej dodarł do mojej świadomości. Co więcej, myślę, że proces ten może być szansą dla polskiej motoryzacji.
Chodzi tu mianowicie o konstruowanie nowych, współczesnych wersji starych i kultowych samochodów. Daleko nie trzeba szukać. Wystarczy sięgnąć po Fiata 500. Lata produkcji jego pierwotnej wersji przypadają na okres 1957 – 1975. Nazwa pochodzi od małego silniczka, który miał właśnie mniej więcej 500 centymetrów sześciennych pojemności i zawrotną moc 17,5 KM. Mały, pogodny i prosty samochodzik wniósł wiele dobrego dla rozwoju motoryzacji w słonecznej Italii. Niska cena sprawiła, że było na niego stać sporą część biedniejszych ludzi. Dzięki temu, nie ponosząc dużych kosztów, nabywali oni łatwy w utrzymaniu środek transportu pozwalający dość wygodnie, jak na ówczesne standardy, pokonywać większe odległości. Wyprodukowano niemal 4,5 miliona egzemplarzy. W 2007 roku włoski koncern zaprezentował nową generację Fiata 500. Wersję tą wyposażono w wiele systemów, które w nowoczesnych samochodach są już standardem. W 2008 roku autko zdobyło tytuł Europejskiego Auta Roku, a do dziś wyprodukowano ponad milion egzemplarzy, których cena, o ile nie myślimy o najbardziej ekskluzywnych wersjach, nadal osiąga przystępny pułap. W Polsce kilkuletni egzemplarz w dobrym stanie możemy mieć już od około 30 000 złotych.
W ten sam trend wpisują się Brytyjczycy ze swoim Mini, autem, które znają chyba nawet ci, którzy motoryzacją się nie interesują. Jego produkcja zaczęła się w 1959 roku i trwała, o czym wie niewielu, 41 lat. Mini zajęło II miejsce w konkursie na auto XX wieku ustępując jedynie Fordowi T. Choć było nieco mocniejsze i szybsze od Fiata 500, a wiec i nieco droższe, również znalazło wielu nabywców na całym świecie, stając się jedną z motoryzacyjnych ikon. Auto, którego prowadzenie przypomina jazdę gokartem, wyprodukowano w ilości 5,3 miliona. Niejaki John Cooper, projektant samochodów Formuły 1 dostrzegł potencjał brytyjskiego samochodu i stworzył wersje przystosowane do bardziej sportowej jazdy. Miał słuszność, bowiem Mini Cooper trzy razy wygrywał prestiżowy Rajd Monte Carlo.
Po zakończeniu produkcji, bardzo szybko, bo już w 2001 roku, z fabryk wyjechała nowoczesna wersja Mini, które zostało przejęte przez BMW. W przeciągu 15 lat stworzono niezliczone ilości wersji – od 1.2 75KM do 2.0 o mocy 230KM i dzielnie radzącym sobie na torze wyścigowym, zdobywając sympatię tych, którzy wolą spokojną jazdę, jak i tych o nieco większych aspiracjach.
Również tam, gdzie moc aut sięga kilkuset koni, a maksymalne prędkości wykraczają ponad 300 km/h, można zobaczyć trend tworzenia nowych – starych samochodów. U początku lat 60-tych XX wieku światowe wyścigi zdominowane były przez Ferrari. Kilku wizjonerów, w tym ówczesny właściciel Ford Motor Company, niejaki Henry Ford II, postanowiło zmienić tę sytuację budując sportowy samochód z silnikiem V8. Wyścigowa wersja tego bolidu czterokrotnie wygrała 24 godzinny wyścig w Le Mans.
W tym roku, 50 lat po pierwszym zwycięstwie na francuskim torze, na rynku debiutuje nowy Ford GT, nawiązujący stylistyką do swoich zacnych poprzedników. W ciągu roku planuje się budowę tylko 250 egzemplarzy kosztujących 1,5 mln złotych i rozpędzających się do 336 km/h. W planach jest budowa wersji wyścigowej, dzięki której Ford znów stanie na starcie słynnego 24 godzinnego wyścigu.
Również na naszym rodzimym gruncie w ubiegłym wieku powstało kilka samochodów, które może nie stały się aż tak kultowe, ale przez wielu z pewnością są wspominane z sentymentem. Popularne dawniej Maluchy i Syrenki, to auta nie wymagające, przynajmniej tym nieco starszym, przedstawiania. Co więcej, wbrew potocznym opiniom, Fiat 126 nie był tak beznadziejnym samochodem jak to czasem się przedstawia. Niestety zwykle lepsze wersje trafiały to krajów zachodnich. Gdzie tutaj szansa dla współczesnej, polskiej motoryzacji?
Otóż ostatnimi czasy słyszy się o takich projektach jak nowy Maluch, Syrenka Sport albo nawet nowy Polonez. Oglądałem na zdjęciach kilka konceptów i choć część z nich przypomina wizje niewyspanego projektanta, to parę wzbudziło we mnie pozytywne emocje. Popiszę się tutaj patriotycznym myśleniem stwierdzając, że jeśli naprawdę przyłożyć się do tych projektów, zainwestować pieniądze, czas, pozyskać inwestorów, to koncepty te mogą stać się znakomitymi, produkcyjnymi egzemplarzami, które nie będą odstawały osiągami, jakością i wyposażeniem od światowej konkurencji.
Wierzę, że w naszym kraju są ludzie o odpowiedniej wiedzy i umiejętnościach i wierzę, że sukces taki jest możliwy, przy okazji wpisując się w międzynarodowy trend „odświeżania” starych samochodów. Nauka od najlepszych w branży w połączeniu z własną inwencją mogą przynieść naprawdę niespodziewane efekty.
Mateusz Fabiszak
Lubisz teksty autora? Zajrzyj na Facebooka:
www.facebook.com/matifabiszak
Z legendami polskiej motoryzacji jest jeden, ale za to podstawowy problem. Legendarne są one tylko w naszym kraju.
Fiat 500, Mini, czy przedstawiony ostatnio Fiat 124 znane są na całym świecie. Są to modele które coś osiągnęły czy w sporcie, czy generalnie w historii motoryzacji. A co osiągnęła Syrenka, Polonez czy inne polskie produkty samochodopodobne? Wskrzeszanie ich to nieuchronna katastrofa, za granicami polski nikt tego nie kupi bo marka będzie znan arównie dobrze co Mahindra, a skupianie się na rynku krajowym to porażka z założenia. Wiadomo że z Golfem którego niemiec pod kocem trzymał nikt nie wygra 😉
Nie do końca motobianco. U nas są one legandarne, ale za granicą nie z prostego powodu – dalej korzystają z tych pojazdów. Jeśli mnie pamięc nie zawodzi to z nasz rodowy „maluch” jest często spotykany na Kubie. Dowodzi to tylko popularności i dobrej jakości naszych rodowych pojazdów, które można zaliczyć do klasyków ^^
Motobianco ma dużo racji, ale można stworzyć produkt konkurencyjny dla takich aut jak Mini czy fiat 500 a nawet Golf trzeba tylko porządnie do tego podejść i zainwestować kupę kasy. Może wtedy będzie można uderzyć w zachodnie rynki.
Fiat 126 odpada. Nie jest nasz (choć w Italii renoma Malucha ma się przyzwoicie). Reszta naszej socjalistycznej myśli technicznej w większości przypadków już na etapie projektowania było „parę lat w plecy”.
A zachód nie zna naszą motoryzację krytykował bo miał rację no a brak popularności to również wynik tych kurtyn żelaznych, blokad gospodarczych czy wręcz społeczne nastawienie „na wschód”.
Moim zdaniem należy właśnie z uporem i mozołem należy odradzać motoryzację Polski bez oglądania się wstecz. Śmiem twierdzić, że mamy potencjał…
Jak mają zamiar robić tak jak z nową Syrenką to nie wróże im wielkiego sukcesu. Auto jeszcze do produkcji nie weszło a już silnik nie spełnia norm, brak klimy, wyposażenie bardzo ubogie a cena jak za golfa.
Niektóre projekty starych aut gdyby tak teraz trochę zmodyfikował i dodał odrobinę innowacyjnych technologii biłyby teraz rekordy popularności 😉
Nie zgadzam się z Motobianco! Legendy dalej pozostają legendami. Może zanikają w oczach nowego pokolenia, ale za granicą dalej przyszługują się ludziom i korzystają z ich na co dzień. Polskie marki są popularne w biedniejszych krajach
Historia pokazuje, że niektóre samochody powinno się zostawić w spokoju. Największym grzechem byłoby robienie czegoś z Fiatem 126, pozdrawiam
Rzeczywiście trend odświeżania klasycznych modeli jest silnie widoczny i to nie tylko w branży motoryzacji. Wystarczy popatrzyć na popularność nowoczesnych muscle carów- bez zasadnej jak dla mnie.
Jak przedmówca napisał uważam, że np. z fiatem 126p nie ma co robić zwłaszcza, że na rynku obecnie konkurencja jest wielka. Auto musiało by być albo czymś nieporównywalnym do innych lub kusić ceną. A jak wiadomo przy olbrzymiej konkurencji na rynku oraz masowości produkcji ciężko osiągnąć poziom fabryk innych marek.
Szczerze nie widzę przyszłości dla aut starej generacji, które zostały odświeżone. Myślę, że kupiłaby je tylko garstka osób, które są bardzo wkręcone w temat danego modelu. Cały urok starych auto polega na tym, że SĄ STARE i kultowe i nie trzeba ich odświeżać aby były piękne.
Jak na razie kupiłem komarka rozkręciłem i tak sobie stoi dwa lata 🙂
Niektóre auta to klasa sama w sobie