Marka Citroen przyzwyczaiła Nas już do futurystycznych rozwiązań, jednak model C4 Cactus jest jeszcze większym krokiem do przodu. Pomimo swojego niespotykanego wyglądu zyskuje spore grono odbiorców, a popularnie nazywanego „Kaktusika” na naszych ulicach coraz więcej. Auto zostało stworzone po przeprowadzeniu licznych ankiet mających odpowiedzieć na pytanie: „z czego mógłbyś zrezygnować w swoim pojeździe”. Wyniki zostały dokładnie przeanalizowane i wprowadzone w życie.
Pokochasz, albo powiesz nie !
Przed przystąpieniem do testu spotykałem się z wieloma opiniami na temat C4 Cactus i muszę przyznać, że były one zero-jedynkowe. Dlaczego zero-jedynkowe? Ponieważ słyszałem superlatywy, albo negatywy. Dużo osób zachwycone było nietuzinkowa stylistyką i „dziwotą” auta, natomiast druga część uważała, że auto jest tworem francuskiej wyobraźni, a jego stylistyka jest po prostu fatalna, co więcej padały stwierdzenia: „nigdy w życiu bym nie poprowadził tego auta”. Jak jest naprawdę? Która opinia jest nam bliższa po tygodniowym teście?
Stylistyka
Jedno jest pewne. Citoren C4 Cactus zwraca na siebie uwagę. Jego najbardziej charakterystycznymi elementami są światła LED do jazdy dziennej w kształcie cienkiego paska umieszczonego powyżej klosza lamp, który ukryty jest w plastikowej obudowie. Zabieg ten sprawia, że na pierwszy rzut oka można śmiało stwierdzić, że jedynymi światłami jest pasek świateł LED. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu się zobaczymy sporej wielkości klosz lampy w której umieszczone są światła drogowe oraz mijania. Nadwozie Cactusa zawiera dużą ilość plastikowych elementów: nadkola, progi nadwozia oraz tylną klapę pokrytą częściowo plastikiem, jednak przysłowiowa „wisienką na torcie” są panele AirBump. Panele AirBump zbudowane z termoplastycznego poliuretanu, przypominają bąbelki, a ich zadaniem jest pochłanianie energii uderzenia, ochrona przed zarysowaniami oraz otarciami. Podczas testu odważyliśmy się wielokrotnie z mocną siłą uderzyć w AirBump. Efekt? A raczej jego brak. Pomimo naszych ogromnych starań, uderzenia nie pozostawiły po sobie śladu. Test przeprowadzaliśmy zarówno w plusowych, jak i ujemnych temperaturach. Pamiętajmy, że w minusowych temperaturach plastik staję się bardziej podatny na uszkodzenia. Co ciekawe, wszystkie plastikowe elementy nadwozia możemy wymienić na takie same tylko… w innym kolorze i to w bardzo łatwy sposób. Projektanci zadbali również o wygląd relingów dachowych, które są bardziej opływowe, a za dopłatą możemy je pomalować na biało podobnie z resztą, jak lusterka boczne. Nie sposób nie zauważyć czarnego słupka „A” oraz „B” niezależnie od koloru nadwozia. Do wyboru mamy 10 kolorów karoserii. Citroen C4 Cactus to nietypowy, ale dający się polubić crossover. Potwierdzeniem masywności auta może być sporej wielkości bagażnik oferujący 358 litrów przestrzeni bagażowej.
Wnętrze.
Wnętrze Cactusa to powiew świeżości. Czegoś takiego jeszcze nie było. Nie znajdziemy tutaj dużej ilości przycisków, wszystko ograniczone jest do minimum, ale przy zachowaniu awangardowego stylu. Bardzo ciekawie i nietypowo prezentują się klamki w przednich drzwiach, które przypominają skórzaną rączkę spotykaną w starych walizkach. Nie ma tu wielu przycisków, ponieważ ich role pełni dotykowy panel centralny (7-calowy tablet) umieszczony na desce rozdzielczej, który odpowiedzialny jest praktycznie za wszystko: temperatura wewnątrz pojazdu, zmiana stacji radiowej, ustawień samochodu itd. Na próżno szukać tutaj analogowych wskaźników (przecież to przeszłość), ponieważ wszystkie zostały zastąpione elektroniką: cyfrowy prędkościomierz, cyfrowy wskaźnik poziomu paliwa. Całość komponuje się dość kosmicznie, jednak bardzo szybko można się do tego przyzwyczaić. Na duży plus zasługują dwa wejścia USB, które nie tylko odtworzą ulubiona muzykę z pendrive, ale również naładują telefon. Schowków również mamy pod dostatkiem. W Moim przypadku najbardziej spodobał mi się schowek na desce rozdzielczej po stronie pasażera, który otwierany jest w górę, a nie jak w dół w przypadku większości pojazdów. Nosi on nazwę „Top box” i skrywa pojemne wnętrze o pojemności 8,5 litra, dzięki czemu schowamy tam nie tylko rękawiczki, ale również czapkę, szalik, czy skrobaczkę do szyb. Zrobienie tak dużego schowka było możliwe dlatego, że zastosowano innowacyjne rozwiązanie dla poduszki powietrznej pasażera, która powędrowała na podsufitkę.
Na olbrzymi plus zasługuje dotykowy „tablet”, ponieważ bardzo żwawo reaguje na dotyk, a jego obsługa jest banalna, dzięki czemu nawet osoby nie będące z elektronika za „Pan brat” bez większego problemu poradzą sobie z jego obsługa. Z tyłu nie znajdziemy elektrycznie otwieranych szyb, a jedynie uchylne. Wniosek nasuwa się sam: technologie zastosowane w Cactusie może są proste, ale maja jeden podstawowy, bardzo mocny argument: działają bezproblemowo i są stylowe. Przy okazji tabletu warto wspomnieć o funkcji Multiciti Connect, która odpowiada za dostęp do przydatnych aplikacji jak Coyote, Parking, Meteo, Michelin Vojage , Facebook itd. Rozwiązanie daje nam możliwość poszukania wolnych miejsc parkingowych, najtańszego paliwa, czy wolnych miejsc w hotelach. Funkcjonalności dostępne są po zakupie modemu GSM Citroena oraz rocznego abonamentu na dostęp do internetu bez ograniczeń, co do wielkości transmisji danych oraz bez dodatkowych opłat roamingowych zagranicą. Warto zwrócić uwagę też na szklany dach, który kosztuje tylko 2000 zł i wbrew temu co mówią inne testy, istnieje możliwość instalacji do niego zasłony. Warto wspomnieć o katalogu dodatkowych akcesoriów, który zawiera sporo pozycji.
Prowadzenie ?
Kiedy pierwszy raz otworzyłem drzwi do „Kaktusika” od razu zauważyłem masywne fotele i już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z francuskim autem, a co za tym idzie z pojazdem oferującym komfortowe podróżowanie. Po tygodniowym teście muszę przyznać, że się nie zawiodłem. Kaktusem podróżuje się wygodnie, a fotele sprawiają wrażenie „kanapy” przez co zasługują na duża pochwałę. Auto prowadzi się bardzo pewnie, chociaż do sportowców nie należy. Testowany przez Nas model wyposażony był w jednostkę benzynowa o pojemności 1.2 litra o oznaczeniu PuteTech. Silnik spełnia normę Euro6 i ma moc 110KM. Trzy cylindrowa jednostka w połączeniu z pięciobiegową manualną skrzynią tworzą zgrany duet. Auto jest zarówno elastyczne, jak i dynamiczne. Bardzo miłym zaskoczeniem było spalanie. Podczas spokojnej jazdy po mieście wynik kształtował się na poziomie 6,5 litra na sto kilometrów. W przypadku poruszania się w terenie pozamiejskim apetyt Kaktusika wynosił 5,5 litra. Mała pojemność daję o sobie znać podczas jazdy po autostradzie, ponieważ jazda z przepisowa prędkością – 140 km/h potrafi wygenerować zużycie na poziomie 7 – 7,5 litra na sto kilometrów. Moc 110KM wydaje się optymalna do tego auta. Sporym minusem jest poruszanie się Cactusem po zachodzie słońca, ponieważ w środku z racji małej ilości przycisków jest po prostu ciemno. Podczas próby poradzenia sobie z tym problemem, postanowiłem zwiększyć jasność podświetlenia. Efekt? Po około 2 minutach moje oczy prosiły o pomoc, ponieważ maksymalna jasność męczy wzrok. Być może w wersji ze szklanym dachem było by lepiej. Warto tutaj wspomnieć, że platforma użyta w tym samochodzie pochodzi od mniejszego C3 i jest jedynie odpowiednio zmodyfikowana i wzmocniona. Na tym zabiegu udało się zaoszczędzić ok. 200 kg. Uchylne szyby w tylnych drzwiach 6 kg, brak dzielonej kanapy następne 8kg itd. Większość oszczędności w tym aucie ma na celu obniżyć masę, co w konsekwencji prowadzi do mniejszego spalania, wydajniejszych hamulców i lepszego prowadzenia. Nie można natomiast powiedzieć, że producent zaoszczędził na bezpieczeństwie. Cactus ma wszystkie systemy wspierania kierowcy, które mają nowoczesne auta w tym asystenta ruszania pod górkę.
Podsumowanie
Po tygodniowym teście C4 Catusa jesteśmy bliżej teorii pokochania tego auta, niż powiedzenia stanowczego „nie!”. Kaktusik zyskał w naszych oczach swoim prostym wykonaniem, świeżym stylem w połączeniu z technologiami, które działają bardzo sprawnie, a ich obsługa bywa banalna. Cena podstawowej wersji benzynowej wynosi 49 900 złotych. Wartość ta jest adekwatna do tego co otrzymamy w zamian – nietypowego crossover-a.
Inne spojrzenie, czyli Cactus okiem Pawła, drugiego kierowcy testowego:
„Cactus, jak mało który crossover przykuwa uwagę przechodniów, wzbudzając zainteresowanie swoim nietuzinkowym wyglądem. Jest to auto skierowane raczej ku gustom kobiecym, choć mężczyźni ceniący oryginalność i wysoki komfort również będą czuć się w nim dobrze. Kluczowa dla powodzenia na rynku polskim jest oczywiście cena – 49 900 zł w wersji podstawowej to niewiele, jak za funkcjonalne auto o zwiększonym prześwicie. Dla porównania, ceny konkurencyjnego Suzuki SX4 S-Cross zaczynają się od kwoty dokładnie o 10 tys. zł wyższej. Oczywiście, w przypadku Citroena oszczędności natury technicznej są zauważalne – układ kierowniczy i skrzynia biegów nie imponują precyzją, a podróżujący na tylnych siedzeniach mogą pozwolić sobie jedynie na uchylenie szyby, podobnie jak ma to miejsce w legendarnym Fiacie 126p. Z drugiej jednak strony podstawowym silnikiem w ofercie jest niezwykle udana jednostka 1.2 PureTech, która wyróżnia się bardzo dobrą dynamiką przy umiarkowanym apetycie na paliwo. Warto dodać, że w konkursie Engine of the Year 2015, motor koncernu PSA zajął 3 miejsce tuż za EcoBoostem Forda. Podsumowując: moim zdaniem w budżecie do 60 000 zł trudno znaleźć ciekawszą propozycję auta posiadającego większość cech crossovera.”
Dziwny dziwny ale…. w sumie bardzo fajny!
Bardzo ładny, ale widziałem na żywo kolor żółty z czarnymi felgami i prezentuje się jeszcze lepiej od tego niebieskiego 🙂
Inaczej tego określić się nie da – DZIWNY.