Uwaga, korki!

 

W książkach jak i w realnym świecie spotykamy czasem różne straszne miejsca. Wiem, gdzie jest takie, które wzbudza trwogę kierowców.      

 

 

Są takie miejsca, które wzbudzają strach i trwogę. Można je znaleźć w książkowych lub filmowych opowieściach. Takim miejscem był na przykład Mordor, gdzie wybrał się Frodo wraz z kolegami, żeby pozbyć się pierścienia. Równie często bywa jednak, że istnieją one naprawdę. Dla niejednego z nas takim miejscem była szkoła, gdzie nieraz czyhali nauczyciele myślący nad tym jak jeszcze można by utrudnić dzieciakom życie, zadania z matmy, które rozwiązać mogli chyba jedynie naukowcy z NASA, albo wredni „koledzy”. Z kolei ci, którzy mają już za sobą wydarzenia zwane „rozmową o pracę” pewnie potwierdzą, że strach i trwogę wzbudzało u nich czekanie na wejście do pokoju przyszłego (lub nie) szefa, kiedy to każda minuta wydawała się rokiem świetlnym. Ostatnio odkryłem, gdzie znajduje się miejsce, które może wzbudzać strach i wiele innych negatywnych emocji u kierowców. Jest to Poznań. To niestety nie są żarty. Miasto, które aspiruje do tego, by być jednym z najszybciej rozwijających się w kraju, na mapie Polski śmiało może być oznaczone jako jedno z najbardziej nieprzyjaznych dla zmotoryzowanych.

 

Można znaleźć kilka przyczyn takiej sytuacji. Pierwsza sprawa to korki. W ostatnich dniach miałem wrażenie, że do stolicy Wielkopolski zjechała się jakaś połowa aut z całego kraju. Gdy szedłem ulicami zauważyłem, że korki tworzyły się nawet na mniejszych ulicach, gdzie zwykle ruch jest mniejszy. Sytuacja wyglądała tak, jak na amerykańskich filmach katastroficznych gdy nagle, w obliczu zagrożenia, każdy jak najprędzej chce uciec. Zacząłem nawet rozglądać się po niebie, czy czasem nie widać na nim wielkiego UFO jak z Dnia Niepodległości, albo czy nie leci jakiś deszcz asteroidów. Pamiętam też sytuację, jak pewnego popołudnia jechałem jedną z głównych ulic w centrum. Obok był chodnik i, wierzcie lub nie, ale piesi mieli przy mnie wyraźnie większe tempo. Mało tego, jeszcze dawniej, gdy rozpoczęto remont jednego z głównych rond, dojazd z centrum na obrzeża zajął mi ponad godzinę. Podejrzewam, ze gdybym chciał wtedy przejechać z jednego końca miasta na drugi, zajęłoby to tyle czasu, że musiałbym zastanowić się nad jakimś miejscem noclegowym.

korek1

To jednak nie jest jedyna przyczyna. Swoje dokładają wysokie ceny paliwa. Cena najpopularniejszej dziewięćdziesiątki piątki to często coś pomiędzy 5,40, a 5,50 zł. Kiedyś kosztowała ona nawet 3zł, albo i mniej za litr. Czasy takie nieprędko, jeśli w ogóle, wrócą. Podejrzewam, że jeszcze trochę, a będzie opowiadał o tym Bogusław Wołoszański w „Sensacjach XX wieku”. Dochodzi jeszcze opłata za parkowanie, która średnio wynosi 3 złote za godzinę. Zostawienie samochodu na cały dzień to zatem wydatek ponad 20 złotych i jeśli się dobrze orientuję, są to jedne z najwyższych stawek w kraju.

 

Różni mądrzy ludzie opracowali trochę sposobów na rozwiązanie takich sytuacji. Jedne są mniej, inne bardziej trafione. Zresztą, zmienia się to w zależności o jakim mieście mówimy. Od razu zaznaczę, że nie czuję się w tym aspekcie ekspertem, więc moje sądy mogą być nietrafione, ale chętnie podzielę się swoimi opiniami na ten temat. Wydaje mi się, że najważniejsza rzecz to budowa nowych dróg i modernizacja tych istniejących oraz budowa dużych i niedrogich parkingów, zamiast kolejnych galerii handlowych. Wiele dałoby zbudowanie pełnej dwu, a może nawet i trzypasmowej obwodnicy. Wprawdzie taki pomysł w Poznaniu ma być zrealizowany, ale póki co jest to proces tak powolny jak poruszanie się ulicami w godzinach popołudniowych. Słyszałem też o projekcie wytyczenia trzeciego pasa na odcinku autostrady biegnącej południowymi fragmentami miasta. Jestem jak najbardziej za. Tylko zastanawia mnie, czy nie można było wcześniej przewidzieć, że z biegiem lat samochodów będzie przybywało i warto od razu zbudować te trzy pasy? Zauważyłem też, że dzieje się coś przeciwnego. Znacznie prędzej niż modernizacja i budowa dróg, idzie wprowadzanie kolejnych ograniczeń dla kierowców połączone z tworzeniem większej przestrzeni dla komunikacji miejskiej i rowerzystów.

 

Druga sprawa to usprawnienie ruchu tramwajów i autobusów. Zgadzam się z opiniami, ze po dużym mieście często lepiej poruszać się takimi właśnie środkami transportu. Nie trzeba jednak tęgiej głowy, aby dojść do prostego wniosku, że przepełnione i niepunktualne pojazdy, brud, nieprzyjemne zapachy, drogie bilety i jakieś dziwne metody polegające na przykładaniu plastikowej karty do czytnika podczas wsiadania i wysiadania, nie zachęcą używających na co dzień samochodów do tego, żeby przekonać się do innych form podróżowania po mieście.

tramwaj1

 

Poprawiłbym także działanie świateł. Nieraz jeżdżąc po Poznaniu spotykałem się z tym, że jadąc cały czas prosto, na każdym skrzyżowaniu miałem czerwone światło. Wyglądało to tak jakby ktoś z ukrycia obserwował mój przejazd i myślał: „Uwaga, Mateusz zbliża się do skrzyżowania, zapalamy czerwone!” Nieraz byłem świadkiem sytuacji, podczas której zielone paliło się tak krótko, że nie wszyscy zdążyli zjechać ze skrzyżowania, blokując tym samym ruch na ulicy poprzecznej. Swoje dokładają też kierowcy, którym na światłach zdarzy się rozmawiać przez telefon albo rozglądać dookoła, przez co nieco przegapiają moment zapalenia zielonego, przytrzymując ruch wszystkim tym, którzy są z tyłu. Z doświadczenia wiem, że stojąc na światłach warto już mieć włączony pierwszy bieg, aby nie tracić czasu na wduszanie sprzęgła i wrzucanie biegu i ruszyć możliwie sprawnie. Kiedy już ruszę na zielonym, chciałbym mieć pewność, że na następnych dwóch, trzech skrzyżowaniach też uda mi się przejazd bez zatrzymania, a nie, że już po kilkuset metrach znów będę musiał się zatrzymać, jak to często bywa. Jasne, zdaję sobie sprawę, że takie pomysły nie sprawiłyby, że po Poznaniu i w ogóle po jakimkolwiek innym mieście nagle zaczęłoby się jeździć niczym po pustych i szerokich drogach wytyczonych poprzez australijskie pustkowia. Jestem jednak przekonany, że wszystkim podróżowało by się spokojniej i przyjemniej.

zielone1

Przy okazji dyskusji o usprawnieniu poruszania się po mieście, zauważyłem też pewne niepokojące zjawisko, czym musze się z Wami podzielić. Są pewne grupy społeczne, próbujące propagować (jakby to nazwać?) nowomiejskie i alternatywno – dziwaczne style życia. Grupy te tworzą ludzie, którzy często całe zło na świecie, głód, wojny, ginące gatunki, efekt cieplarniany itd., zrzucają na fakt istnienia silnika spalinowego. Chętnie wszystkie samochody widzieliby na złomowisku, a każdego zmuszaliby do korzystania z rowerów, a najchętniej kazaliby z nimi spać. Myślę, że to właśnie promowanie takiego stylu sprawiło, że w centrach coraz większej ilości miast ograniczono prędkość do 30 km/h, z zupełnie rozsądnych 50-ięciu, a najchętniej w ogóle zabroniono by wjeżdżania tam samochodem, zaś wszelkie ulice przerobiliby na ścieżki rowerowe. To nowoczesno-ekologiczne lobby sprawiło, że od tego roku bolidy Formuły 1 zaczęły brzmieć jak ogródkowe kosiarki, a potężne silniki V12, będące sercem wielu wspaniałych, sportowych samochodów, powoli odchodzą w zapomnienie. Nie zrozumcie mnie źle. Uważam, że to dobrze, że chroni się środowisko. Poza tym sam też mam takich znajomych, którzy po mieście poruszają się rowerami i jeśli im to odpowiada, to ja nie widzę w tym niczego złego. Śmieszy mnie jednak takie podejście do świata, które bardzo ogólnie można streścić tak: komunikacja miejska i rowery – cacy, korzystanie z samochodu lub motocykla – passe.

 

Samochód to wspaniały wynalazek. Prosta w użytkowaniu, mobilna maszyna, która jest też w stanie dać wiele frajdy i pozytywnych emocji. Mimo to, jeśli mamy taką możliwość, warto czasami skorzystać z innych środków transportu. Oszczędzi to nasz czas, nerwy i pieniądze odlatujące wraz ze spalaną w korkach benzyną. Chociaż w najbliższym czasie z ulic raczej nie znikną uciążliwe korki, to warto swoją postawą na drodze dawać przykład uprzejmej i kulturalnej jazdy. Dzięki temu podróż ze średnią prędkością jakichś 10km/h, stanie się chociaż trochę mniej uciążliwa.

 

Zobacz komentarze (3) Zobacz komentarze (3)
  1. Mieszkam w Poznaniu, jestem zmotoryzowany i niestety doskonale wiem o czym piszesz. Stolica Wielkopolski stoi chyba tylko w nocy jest w miarę przejezdna w najbardziej ruchliwych punktach. Nawet zastanawiałem się czy nie zostawiać samochodu w garażu i nie przesiąść się na komunikację, ale zamiłowanie do wygodnego samochodu jednak wzięło górę.

  2. Rozwiązaniem zakorkowanych miast z pewnością było by przejście z podróżowania samochodem na komunikację miejską, no ale większość z nas woli jazdę własnym, wygodnym, komfortowym autem co jest w sumie zrozumiałe.

  3. Poznańskie światła to jest jakaś masakra. Czasami mam wrażenie, że jakaś menda tam siedzi w środku i na złość te czerwone wrzuca. Albo te zielone fale. Są zielone pod warunkiem że zapieprzasz 100km/h na pięćdziesiątce. To się zamienia w pościg za zieloną falą. Ten kraj upadnie jak bedziemy kształcić takich speców od sygnalizacji swietlnych…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni

Dakar na Narodowym - relacja

Następny

Małe poprawki też potrafią cieszyć! Test Renault Megane

Zainteresowany współpracą?

Chcesz sprawdzić się jako dziennikarz motoryzacyjny lub po prostu opublikować swój artykuł? Skontaktuj się z nami. biuro@strefatestow.pl

©Copyright 2013 - 2024 by Strefatestow.pl All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Partner instalacji gazowych: