Dość niedawno testowaliśmy wersję hybrydową teraz czas na diesla. VW Jetta test. Pomniejszony Passat czy wyrośnięty Golf? Mimo iż Jetta jest samochodem, który pierwszy raz zadebiutował już w 1979 r. i od tego czasu mogliśmy go podziwiać w aż 6 odsłonach, to pytanie nadal pozostaje otwarte. Pewne jest tyko jedno – obecna generacja Jetty zbudowana została na płycie podłogowej VW Golfa i to z nim dzieli większość podzespołów.
Premiera szóstego wcielenia kompaktowego sedana odbyła się w 2010 r. w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest jednym z chętniej kupowanych samochodów z europejskimi korzeniami. Do amerykańskich sukcesów Jetty przyczyniła się głównie większa praktyczność oraz prezencja limuzyny, wynikająca z doczepionego kufra. Dzięki trójbryłowej sylwetce, zwykłego Golfa przeistoczono w pełnoprawnego sedana, trafiając tym samym w gusta osób szukających czegoś więcej niż „kompakt”.
VW Jetta nie jest oczywiście samochodem z wyższej półki, choć wydawać by się mogło, że auto swoimi rozmiarami (ponad 4,6 m długości i prawie 1,8 m szerokości) uplasuje się co najmniej w klasie średniej. W konsekwencji powiększenie Jetty aż o 9 cm w stosunku do poprzedniej wersji, może być niepotrzebnym krokiem w kierunku robienia konkurencji większemu bratu, czyli Passatowi.
Ale przejdźmy do rzeczy. Projektanci nowej Jetty mówiąc krótko spisali się na medal. Przód samochodu, mimo pokrewieństw z Golfem czy Passatem, może także do złudzenia przypominać zadziornego i dynamicznego… Polo. Wbudowany w dolną część zderzaka dyskretny próg, dodaje autu charakteru oraz oryginalności. Kolejnym, lekko sportowym detalem zdobiącym Jettę, są ujęte w piękną formę lusterka z wbudowanymi kierunkowskazami. Jednak najważniejszym stylistycznym sukcesem projektantów z VW, przy którym mogą się „schować” wszelkie detale czy dodatki, jest sylwetka. Nowa Jetta nie przypomina już samochodu z niefortunnie doczepionym plecakiem lub wyrośniętym garbem. Przejście linii pojazdu z kompaktowego Golfa w rodzinną limuzynę odbywa się w zasadzie niezauważalnie. Jedyną „naleciałością”, która przypomina o bazowym modelu Jetty, jest bardzo długi tylny zwis. Z drugiej strony, bagażnik, chyba najważniejsza część tego samochodu, skrywa w sobie aż 510 litrów bardzo regularnej pojemności. Taka przestrzeń ładunkowa pozwoli na wybranie się do sklepu z naprawdę długą listą zakupów.
Przyjemny ordnung
Środek auta jest skromny i zdecydowanie pozbawiony fantazji, ale tak ewidentnie ma być. W Jettcie, jak i w każdym innym Volkswagenie, dominuje czytelność oraz „ordnung” po to, aby każdy, kto choć raz zasiadł za kierownicą modelu tej marki, poczuł się tu jak w domu. Deska rozdzielcza została wykonana z dobrych, w miarę miękkich materiałów. Symetrycznie ułożone przyciski nie sprawiają problemów w obsłudze, choć te, znajdujące się na panelu sterowania klimatyzacją, mogłyby być nieco większe. Trochę gorzej prezentują się twarde i niezbyt przyjemne w dotyku boczki drzwi. Należy także dodać, że gdyby nie jasne wykończenie wersji Highline, jaką mieliśmy przyjemność testować, wnętrze biłoby nudą i szarością z daleka.
Pasażerowie podróżujący z tyłu będą mogli rozkoszować się zaskakująco dużą ilością miejsca na nogi, choć przy wsiadaniu muszą uważać na mocno opadające tylne słupki. Dzięki tak dużej przestrzeni, przystanki podczas podróży na tzw. „rozprostowanie kości”, będą należały raczej do rzadkości i mogą służyć tyko pretekstowi wyrwania się z melancholijnego wnętrza.
2.0 TDI i 140 KM mocy
Testowana Jetta wyposażona została w jeden z dwóch oferowanych w modelu diesli. Mowa tutaj o sprawdzonym, 140-konnym 2-litrowym motorze, który swoją najwyższą moc osiąga przy 4200 obr./min. Maksymalny moment obrotowy jednostki wynoszący 320 Nm pozwala na osiągnięcie pierwszej „setki” poniżej 10 s. Prędkość maksymalna, do jakiej rozpędzimy wysokoprężną Jettę, wynosi 210 km/h. Wszystkie te parametry w połączeniu z ręczną, 6-biegową skrzynią niestety nie czynią z auta demona prędkości. Samochód służy raczej do spokojnej jazdy tak, by „lekką nogą” móc osiągnąć katalogowy wynik zużycia paliwa na poziomie 6 l/100 km w mieście. Nam się to niestety nie udało i przekroczyliśmy poziom spalania producenta o co najmniej 1 l/100 km. Być może była to wina samochodu, a być może tego, że ciągle nam się gdzieś spieszyło.
Volkswagen Jetta nie jest stworzony do ochoczego poskramiania zakrętów czy wyrywania asfaltu spod kół. Jego zawieszenie pracuje równo i charakteryzuje się umiarkowaną sztywnością. Zestrojenie pojazdu pozwala na poruszanie się po polskich drogach wybaczając błędy drogowcom, którzy nie dbają o stan nawierzchni. Zastrzeżeń nie budzi także układ kierowniczy. Jego lekkość i precyzja pozwalają na dokładne sterowanie autem nawet przy większych prędkościach.
Wysoka cena za wysoką jakość
Zanim jeszcze przejdziemy do werdyktu, rzućmy okiem na konkurencję. Ceny Jetty zaczynają się od 70 tys. zł i piętrzą aż do ok. 120 tys. zł. Prezentowany, dobrze wyposażony egzemplarz Highline, to w salonie Volkswagena równowartość dokładnie 108 490 zł. Za bazowe wersje konkurentów, takich jak Renault Fluence czy Toyota Corolla z silnikami 1.6, będziemy zobowiązani „wyłożyć” mniej, bo od 60 tys. zł. Dodatkowym problemem Jetty staje się jego starszy brat, VW Passat, bowiem jego ceny są wyższe tylko o ok. 10 tys. zł.
Auto śmiało może sprostać oczekiwaniom każdego, kto szuka pewnego i sprawdzonego wozu, jednak za wysoką cenę. Ciężko to przyznać, ale starania projektantów niemieckiego koncernu, zaprzepaścili głównie księgowi. Decydując się na kupno VW Jetty nie otrzymamy prestiżowego tytułu konesera lub entuzjasty motoryzacji. Jest to samochód, który swoją poprawnością jednych zniechęci, a innych przyciągnie z daleka. Jeśli kogoś taki pojazd jest w stanie zadowolić, polecamy w szczególności najbardziej opłacalne wersje bazowe.
Bartek Wiśniewski