Wizje przyszłości – Formuła E

 Choć dziś to egzotyczna ciekawostka, tak może wyglądać przyszłość sportu samochodowego.

           Gdy ogląda się filmy science – fiction z ubiegłych lat, często bardzo zabawnym jest to jak kilkadziesiąt lat temu scenarzyści wyobrażali sobie jak będzie wyglądał świat w czasach nam obecnych. Z reguły nie ma to wiele wspólnego z obrazami z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Wystarczy przywołać na myśl film „Powrót do przyszłości”. Gdy zobaczymy jak autorzy wyobrażali sobie rok 2015, na twarzy niejednej osoby pojawi się uśmiech. Co prawda żyli tacy wizjonerzy jak pisarz George Orwell, albo komputerowy geniusz Steve Jobs, którzy wiele zjawisk trafnie przewidzieli. Reguła jest jednak taka, ze wyobrażenia przyszłości często mijają się z rzeczywistością.

            Mimo tego ja właśnie odważyłem się na coś takiego. Zdaje sobie sprawę, że moje domysły mogą się zupełnie nie sprawdzić. Sądzę jednak, że wiem w którą stronę może pójść rozwój sportu samochodowego. Przyzwyczajamy się powoli do tego, że niektóre samochody osobowe, a także wyścigowe, prócz normalnego silnika posiadają także nieduży silnik elektryczny. Część z nich potrafi nawet na pewien czas odłączyć silnik spalinowy i przez krótki czas czerpać energię jedynie z elektrycznego. To jednak nic w porównaniu z tym, co oferuje Formuła E, nowatorska seria wyścigowa, której historia trwa zaledwie trzy lata. Ośmieliłbym się stwierdzić, że drogowe samochody z dołączonym niewielkim silnikiem elektrycznym są przy bolidach nowej Formuły jak stary telefon z wysuwaną antenką przy dotykowych smartfonach.

e4

            Ta nowa klasa wyścigowa powstała w roku 2012 i podlega Międzynarodowej Federacji Samochodowej czyli FIA. Samochody ścigające się w tej serii bardzo przypominają te, które ścigają się w Formule 1 lub IndyCar. Ich charakterystyczną cechą jest jednak to, że są to auta całkowicie elektryczne. Nie znaczy to jednak, że ich osiągi przypominają takie, jakimi cechowała się pierwsza, dosyć ospała Toyota Prius. Przytoczę przyspieszenie 0-100 km/h. To tylko 3 sekundy. Prędkość maksymalna – 220 km/h. Mimo tego samochody wcale nie są tak głośne, jak można by się tego spodziewać. Emitują hałas na poziomie 80 decybeli. To podobno mniej niż duża ciężarówka lub autobus. Jak powiedział Luca di Grassi, były kierowca F1: „Dzięki temu, że silnik jest tak cichy, wreszcie słyszę wyraźnie całą resztę.” Dla porównania hałas wyścigówki F1 przejeżdżającej na pełnym gazie to 130 dB.

            Wydawać by się mogło, że coś takiego stanie się mało znaczącą serią wyścigową znaną głównie tylko wśród osób szczególnie zainteresowanych. Prawda jest jednak taka, że w krajach zachodnich, gdzie popularność motosportu jest znacznie większa niż u nas, wyścigi te cieszą się wzrastająca popularnością. Niech potwierdzi to fakt, że odbywają się w znanych, światowych metropoliach jak choćby Berlin, Buenos Aires, Miami, Monako albo Pekin. Wyścigi odbywają się na torach ulicznych. W stawce dwudziestu kierowców stawiających się na starcie nie brakuje znanych nazwisk w tym takich, które wcześniej pojawiały się w Formule 1. Zaliczają się do nich takie osoby jak Bruno Senna, Nicolas Prost, Jarno Trulli czy Nick Heidfeld. Nieoficjalnie słyszy się, że w kolejnym sezonie do stawki ma dołączyć nie kto inny, a Robert Kubica.

e2

            Ponieważ każdy wyścig odbywa się na ulicach miasta, trening, kwalifikacje i wyścig odbywają się jednego dnia, aby zminimalizować utrudnienia w miejskim ruchu. Po godzinnym treningu zawodnicy przystępują do kwalifikacji, na które składają się tylko cztery okrążenia. Po nich odbywa się wyścig, który trwa godzinę czasu. Podczas wyścigu mają miejsce dwa pit-stopy w czasie których kierowcy zmieniają samochody. Zmiana opon jest zabroniona, chyba że zostaną one uszkodzone w czasie jazdy. Ogromną zaletą całej serii jest to, że każdy kierowca dysponuje technicznie takim samym samochodem. Dzięki temu kibice maja świadomość tego, że człowiek stojący na pierwszym miejscu podium to ktoś o prawdziwych umiejętnościach, a nie człowiek zawdzięczający zwycięstwo głównie temu, że ma lepszy samochód.

FIA Formula E -  Race Beijing E-Prix, China Saturday 13 September 2014. Photo: Glenn Dunbar/LAT/ Formula E ref: Digital Image _W2Q2059

            Niektórzy patrzą na Formułę E z niechęcią bądź przymrużeniem oka. Do takich osób należy n.p. Sebastian Vettel, który stwierdził swego czasu, że nie widzi w elektrycznych wyścigówkach niczego emocjonującego. Szczerze mówiąc ja też wolę pędzące samochody napędzane przez solidne silniki spalinowe zapewniające niebywałe osiągi i wspaniałe wrażenia akustyczne. Pozytywnie jednak patrzę na tę niezwykle ciekawą, świeżą i rozwijającą się propozycje jaką oferuje nam obecnie świat sportu samochodowego. Kto wie czy za kilkadziesiąt lat te egzotyczne ciekawostki na czterech kołach nie staną się bardziej powszechne.

Zdjęcia: www.fiaformulae.com

Zobacz komentarze (1) Zobacz komentarze (1)
  1. Przyszłościowo kierunek jest słuszny. Co by nie mówić to samochody elektryczne będą coraz powszechniejsze i z czasem wyprą te napędzane silnikami spalinowymi. Jednak idea wyścigów gdzie wszyscy jada identycznymi samochodami nie jest zbyt emocjonująca i raczej nie będzie przyciągać tłumów kibiców.
    Kiedy mamy współzawodnictwo, walkę pomiędzy nie tylko kierowcami ale przede wszystkim różnymi samochodami jest ten dreszczyk emocji. A tak komu mamy kibicować? Całej serii wyścigowej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni

Seat Leon ST FR (2.0 TDI) - drapieżnik w zimowej aurze | test

Następny

Ostatni samuraj.... Suzuki SX4 Cross TEST

Zainteresowany współpracą?

Chcesz sprawdzić się jako dziennikarz motoryzacyjny lub po prostu opublikować swój artykuł? Skontaktuj się z nami. biuro@strefatestow.pl

©Copyright 2013 - 2024 by Strefatestow.pl All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Partner instalacji gazowych: